Przyjechałam na Karczak śmiertelnie zmęczona, w piątek późnym wieczorem, po pracy. Chętnych do nauki było Nas cztery. Całą sobotę uczyłyśmy się, jak wykonać osnowę, potem ją zakładałyśmy na krosna (Gosia –gospodyni i prowadząca warsztaty w Pracowni ma kilka krosien, a oprócz tego imponujące zbiory wszelkich rzeczy z tematem związanych). Osnucie krosna to rzecz dla cierpliwych, ale ja odnalazłam się w tym idealnie, przeplatanie tych nitek mnie odpręża. W niedzielę (z wydatną pomocą zwierzaków – rezydentów) przygotowywałyśmy paski materiału na dywaniki i potem już je tkałyśmy. Spieszyłam się bardzo, bo późno tego dnia wstałam, a czekała mnie jeszcze długa droga do domu, ale dałam radę i mój pierwszy w życiu dywanik obecnie spoczywa przed moim łóżkiem. Spędziłam tam cudownie czas, miejsce jest po prostu przepiękne. http://www.karczak.pl
Skomentuj